.
"Crash" (1996) w reżyserii Davida Cronenberga – film o tyle ciekawy, że podejmuje tematykę na wskroś kontrowersyjną, nie zasłaniając swojego intelektu tanią sensacją. Świetnie nakręcony, zagrany i skonstruowany świat ludzi z pogranicza, którzy próbują zapanować nad destrukcją i zgubną technologią, a przy tym fantastyczny obraz ludzi zagubionych, poszukujących i niespełnionych, na granicy upadku erotyzmu i czułości. W swej niebanalności, osiadł mi w myślach i czeka na powtórzenie seansu.
.
"Spragnieni miłości" (2000) w reżyserii Kar Wai Wonga – pierwszy raz spotkałem się z tak subtelnym i uroczym ukazaniem niemożliwego uczucia, gdzie cała narracja oparta jest raczej o "czucie" filmu, dialog obrazem i fotografowaniem szczegółów, a nie rozumową analizę fabuły. Sporo ciekawych innowacji formalnych, z wspaniałymi kolorami i ruchem kamery, nie wspominając o muzyce, czy świetnej, nieprzeszarżowanej grze aktorskiej. Piękne kino.
.
"Eureka" (2000) w reżyserii Shinji Aoyamy – 3 godziny i 37 minut metrażu, w posępnej sepii okrucieństw świata i traumy z nimi związanej. Kino totalne, nie spieszące się, z wyśmienitymi zdjęciami, montażem i narracją. Perełka i chyba jeden z ważniejszych filmów dla mnie. Smutne, rozdzierające, prawdziwe i jednak dające nadzieje – podczas seansu nie wszczepił się aż tak, za to naznaczył myśli, by dopaść mnie później.
.
Wszystkim trzem dałem 9 i serduszko na najwspanialszym, żółtym portalu i wszystkie trzy bardzo polecam, nawet jeśli nie są to przedstawiciele ulubionych gatunków. Warto je obejrzeć, nie zbaczając na uprzedzenia, choćby z czystej ciekawości.
Komentarze
Prześlij komentarz