"Ciemno, pada, jakieś Chiny"**

22.01.2020

Początkowo niedoceniony, po latach arcydzieło science-fiction, a przy tym pesymistyczna, mroczna wizja przyszłości i rezonujące w tle pytanie: gdzie leży granica człowieczeństwa?

Blade Runner 
(1982) 

Oparty na motywach powieści "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?", autorstwa Philipa K. Dicka, film, to dzieło nadal aktualne, ponadczasowe i przy tym znowu: nie dla wszystkich (bo jak ktoś nie lubi Sci-Fi, no to jak). Akcja rozgrywa się dosyć powolnie (jak na typowe filmy akcji o pseudonaukowej konwencji), powiedziałbym nawet, że niektórych może nużyć ciemna, deszczowa atmosfera i gatunkowość neo-noir, ale dla mnie właśnie te własności czynią go wyjątkowym.


Genialne zdjęcia, fantastyczna gra światłem i wyborny klimat, który w tym filmie jest chyba najsilniejszą zaletą (na szczęście nie jedyną, bo wtedy to chyba byłoby bezdobrze). Obraz ten został nominowany do dwóch nagród akademii (Najlepsza scenografia i Najlepsze efekty specjalne), a także do Złotego Globu za muzykę Vangelisa, która moim zdaniem wyśmienicie pasuje i współtworzy to "arcydzieło". Aktorsko Ford bardziej mi się podobał w wersji finałowej* z 2007 roku, aczkolwiek wcześniej też było bardzo dobrze. Natomiast "gwiazdą" Łowcy Androidów jest zdecydowanie Rutger Hauer, ze swoim improwizowanym monologiem i, na pewno, niebanalną kreacją jednego ze ściganych przez Deckarda replikantów.

Uważam, że warto znać (bo np. jest też sequel i sobie można obejrznąć wtedy), ponieważ jest to jednak klasyk, który w moim przypadku trafił do ulubionych.
Polecam serdecznie, świetny film, pozdrawiam.

- X

*Osobiście obejrzałem 2 wersje, kinową i Final Cut, tą drugą w kinie (cudowna sprawa). Obie się trochę różnią, czas trwania jest bardzo podobny, aczkolwiek Final Cut (jak sama nazwa wskazuje) jest wersją finałową i najbardziej bliską reżyserowi (jak to sam Ridley wspominał). Poprawione zostały efekty specjalne, nie ma narracji Harrisona Forda, no i zmieniono niektóre sceny (również zakończenie).

** Serdecznie pozdrawiam człowieka, który zacytował to zdanie przed seansem BR (i rozbawił nim tych co je usłyszeli) w jednym z Rzeszowskich kin. Jak się później okazało pochodzi ono z tej strony -> KLIK

PS. Podobała mi się krew w tym filmie.

PS2. Po raz kolejny (w sensie nie w tym wpisie, tylko tak ogólnie, na stronie) ostrzegam o brutalności owego dzieła, żeby najmłodszym lub wrażliwym zbytnio nie oferować (chociaż zależy kto tam ma jaką politykę)

JESTEM TEŻ TUTAJ

Komentarze