Odłańcuchowany, żółta zemsta #200filmówdokońcawrześnia

 #200filmówdokońcawrześnia


58. Django Unchained (2012) reż. Quentin Tarantino

(8.08.2020 widziane)
6/10

Przyznam się szczerze, że i tak trochę naciągam. Obejrzałem po raz drugi, po dłuższej chwili, no i widzę te zabawy, ale tutaj seans robi w zasadzie kilka scen, a najciekawiej jest przy konfrontacjach najciekawszych bohaterów. Leo fajny z tą łapką.

Jeśli to western, to tak sztucznego westernu chyba wcześniej nie widziałem. OST raczej zawodzi (w porównaniu do innych filmów QT). Foxx jest okej, ale na pewno nie zapisze się jako jakkolwiek interesująca postać, czy ten zawadiaka, na którego Quentin go kreował. Jeśli chodzi o humor, to wiadomo, każdy ma tam jakieś własne poczucie, ale gagi nie lśnią błyskiem, jest może kilka zabawniejszych momentów i przy filmie można się zrelaksować. Dobrze zamaskowano niedociągnięcia – gdy ktoś się nastawi na rozrywkę, to Tarantino serwuje przystawki, utrzymując klienta w restauracyjnej atmosferze, nie podając jednak żadnego ciepłego dania, no ale widz głodny nie wychodzi :) Rozwleczony finał, a samo pokazanie się Tarantino w aktorskiej wersji wywołało raczej politowanie. 

Jeśli ktoś zamierza poczuć w tym Leone, czy Peckinpaha to odradzam. Jatki lepsze też u wymienionych, nie mówiąc już o soundtracku (chociaż miewa swoje przebłyski i lepsze utwory, całościowo nie kupuję), czy zdjęciach. Gdy robiłem listę "Tarantino ranked by liking", to "Django Unchained" wylądowało na miejscu pierwszym, od końca.

PS. Scena ze zdjęcia atutem (po prawej odtwórca roli Django z filmu Corbucci'ego)


59. Kill Bill: Vol. 1 (2003) reż. Quentin Tarantino


(9.08.2020 widziane)

8/10 + <3
Post o Kill Billu już był: (: przeczytaj mnie :)
...więc napiszę o wrażeniach z powtórki.

Oglądałem po (dzień po albo od razu po) opisywanym wyżej "Django" i to potwierdziło moją teorię o tym, że to nie ja nie lubię Tarantino, tylko film mu zwyczajnie średnio wyszedł. Kill Bill to nie tylko odświeżające dzieło, ale też mój ulubiony film Tarantino od właśnie tej powtórki. Pełen wyśmienitych pomysłów, czerpiący z czego się da, interesujący formalnie, klimatycznie sensacyjny, b-klasowy i artystyczny. Świetny aktorsko (Uma Thurman coraz częściej pojawia mi się w głowie, myśląc o interesujących aktorkach, szczególnie tych popularnych). Bardzo lubię animowaną wstawkę i z chęcią obejrzałbym cały film w takiej formie. Film jedyny w swoim rodzaju (jakich w sumie pełno, ale nie każdy dostaje serduszko), urzekł, zadowolił, zagoił bóle po "Django". Coś fantastycznego. 

W liście "Tarantino ranked by liking" otrzymał solidne top 1, tym razem od początku. Nie mówię, że się każdemu spodoba, dla przykładu: towarzysze seansu na Django się dobrze bawili, a na Kill Billu jeden zasnął, drugi stwierdził, że woli Django – nic na to nie poradzę. Pewnie gust, filmowe doświadczenia i takie tam. W każdym razie ja gorąco polecam, a jak ktoś nie obejrzy, to i tak nie moja sprawa.

- X




Komentarze