Cienie zapomnianych przodków - folkowa psychodelia

 
Cienie zapomnianych przodków (1964), reż. 
Siergiej Paradżanow

Pieśń śpiewana jest często także w wersji z refrenem (autor anonimowy):

Tam szum Prutu, Czeremoszu
Hucułom przygrywa,
A ochocza kołomyjka
Do tańca porywa.

Dla Hucuła nie ma życia,
Jak na połoninie,
Gdy go losy w doły rzucą,
Wnet z tęsknoty ginie.


Anonimowy refren nawiązuje do Kołomyjki – ludowego tańca (lub też pieśni) – pojawiającej się w filmie i w sposób audiowizualny przedstawiającej uczucie rodzące się między Mariczką a Iwanem (głównymi bohaterami filmu). 




Dzieło jest jak psychodeliczna podróż w słowiańskie rejony, przesycone i ozdobione folklorem; mistyczną kulturą. Porusza nasze oczy, uszy i myśli. W sposób nienachalny, spokojny, zahaczający o oniryzm; wciąż interesujący, a przy tym dynamiczny, przedstawia życie Hucułów i ich duchowego świata. Opowiada prostą historię, a przy tym skrywa coś innego, trudniejszego, wprost nieokreślonego, coś, co po seansie chce się zgłębiać i nad tym myśleć. 




Muzyka, w rytm której bawi się tutejsza ludność, jest świetna (polecam posłuchać sobie po seansie: klik). To chyba ona najbardziej podkreśla folkowy klimat, choć robią to też tradycyjne, barwne stroje i zdjęcia natury, zwierząt gospodarskich; drewniane domy znajdujące się w huculskiej wsi. Wysokie strome skalne góry, małe, choć zabójcze rzeczki. Okres zimy i rozkwitu lata, wyżyny szczęścia i czarnobiałe doliny smutku.

Warto wspomnieć, że pierwowzorem historii przedstawionej w filmie jest liryczna powieść Mychajła Kociubyńskiego, o tym samym tytule.

Skrót życia, od dzieciństwa po kres życia, uwypuklający najistotniejsze dla całości wydarzenia. Wszelkie spory, niepowodzenia nie pozostają pominięte. Tęsknota za drugim człowiekiem, mnóstwo wspomnień – nie pomagają w zwykłych codziennych pracach/obowiązkach. Zdrady i osamotnienie. Dialogi są realistyczne, nie ma ich zbyt wiele (choć wciąż są znaczące), co jeszcze bardziej podkreśla słuchowo-wzrokowy odbiór filmu. 



Montaż jest tutaj niebanalny. Zatarta została granica między kamerą a tym, co film przedstawia. Jest jakieś poczucie bliskości, tak jakbyśmy byli trącani przez ten sam los, który spotyka bohaterów. Mimo bliskości poetycka forma wciąż jest wyczuwalna. Sytuacje, które w życiu ciężko wyłapać, takie, które trwają moment, umykają naszym zmysłom, tutaj w sposób kontrastowy, jakby na przekór, zostały zmontowane tak jakby trwały wieczność. 

Ciekawe doświadczenie świata przedstawionego, balansującego między realiami, a czymś nadprzyrodzonym, lecz nie wprowadzającym bajkowej naiwności. 



Myślę, że warto zapoznać się z tym skrawkiem wielkiego materiału kinematografii. 

-Y

P.S. ta wspaniała zima, której wszyscy mamy już dość <3



!Uwaga spoiler!

P.S. 2 Symbolika 


Podobnie jak i w innych filmach należących do tego nurtu, w „Cieniach zapomnianych przodków” szeroko wykorzystano symbole, również o pochodzeniu ludowym. Uwagę przyciąga zwłaszcza obraz owcy (jako symbolu straty życiowej, śmierci) oraz kozicy (będącej symbolem nieosiągalnego szczęścia).

Czas filmowy odmierzany jest porami roku i porami życia głównego bohatera; jego konstrukcja oparta jest na porządku rytualnym. Historię głównego bohatera pokazano jako konsekwentny ciąg zdarzeń stanowiących kluczowe elementy życia: dzieciństwo–młodość–inicjacja–ślub–śmierć (przy czym znaczące są dwie sceny obmywania Iwana, które upodobniają się do siebie pod względem symbolicznym – obmywanie przed weselem i po śmierci, symbolizujące z jednej strony pożegnanie z życiem dotychczasowym, a z drugiej strony – pożegnanie z życiem w ogóle).

[źródło - klik]

Komentarze